czwartek, 22 listopada 2012

Jestem Amazonką

To już prawie rok zmagań z chorobą nowotworową.Żyję, jest to inny standard życia,będę się musiała  przyzwyczaić.Dziś z perspektywy czasu myślę sobie że operacja  była mi najmilsza.Straciłam pierś lecz zyskałam nowe życie.Nie było łatwo.powoli wszystko wraca do normy,odrosły mi włosy -kręcone takie jakich nigdy nie miałam.Nie wiem jak ten stan będzie długo trwał,,fajnie jest dostać coś nowego od życia.To taki niewielki bonus.W chwili obecnej leczę się radioterapią,jeżdżę się napromieniać codziennie i tak przez pięć tygodni.Dostałam tych napromieniań 25,właściwie to zostały jeszcze trzy do końca.Jestem już nieżle poparzona,tak dla informacji zainteresowanych temu etapowi leczenia nie towarzyszą wymioty ani objawy podobne chemioterapii.Radioterapia ma na celu zniszczenie komórek nowotworowych i zapobiec wznowie choroby.Każdy jest inny każdy będzie inaczej reagował na promieniowanie,większość z nas pacjentów reaguje poparzeniem i zwłóknieniami.U mnie jak wszystko,jak operacja to radykalna,jak radioterapia to również,czyli obejmuje pachę i miejsce po piersi aż po szyję.Tak więc operacja była najmilsza,zasnęłam,obudziłam się po sześciu godzinach jeszcze na sali operacyjnej,bylo mi dobrze,ciepło i nic a nic nie bolało.Jestem wdzięczna personelowi szpitala za serce włożone w wykonywaną pracę.Mój adres ewa_e.t@interia.pl

niedziela, 8 lipca 2012

Zagrać jak Agnieszka Radwańska

Pokonac słabosc zagrac jak Agnieszka Radwanska.Walka na smierć i
życie,no towarzyszą temu podobne emocje rozłożone na długo w
czasie.Napiszę tak jak myślę "hieny już się czają"Zwietrzyły
łup!Nie wiem co mam o tym myśleć? Pewna pani zadzwoniła by
zaproponować mojemu mężowi wspólną jazdę na rowerze do
pracy.Biedactwo boi się sama jeździć,normalnie aż jej
współczuję.Być może to całkiem niewinna propozycja,źle to
odbieram,niemniej muszę dodać iż kobieta ta jest w posiadaniu
męża-zapalonego kibica by nie napisać kibola,tak to odpowiednie
określenie.W ten oto sposób opisał tego człowieka mój mąż.Oj nie
szybko kopnę w kalendarz-jeszcze pani trochę poczeka proszę pani.Wiadomo
jestem osłabiona bo po chemi,jako posiadaczka dość porządnego rowera
czy też roweru-nie wiem jak to się tam prawidłowo mówi-sama za
niedługo wsiądę i potowarzyszę mojemu ślubnemu.Śmiechu warte lecz i
takich emocji przyszło mi doświadczyć.Aby było bardziej tajemniczo to
wpierw do mojego faceta dzwonił kolega z pracy po czym oddał telefon
koleżance.I co ja mam o tym myśleć?

czwartek, 14 czerwca 2012

Pierwsza,druga,trzecia,czwarta,piąta chemia......

Skrobnę coś,dawno nie pisałam,być może kiepsko mi to wychodzi.Nie jestem systematyczna,mam słomiany zapał ? Lecz powoli mam powód do dumy,szósta chemia za mną,strzelam gole 1:0 dla mnie.To takie moje prywatne "euro"Już zawsze słowo "chemia" będzie mi sie kojarzyć dwuznacznie-złe samopoczucie mnóstwo skutków ubocznych plus rewolta jaką poczyniła w moim organizmie.
Pozytywna rewolta!dla mnie guz zrobił się niewyczuwalny,w ostatnim obrazie usg zmniejszył się do wartości podanych w milimetrach,gdy zaczęłam się leczyć miał wnet prawie trzy centymetry.
Reasumując,pierwsza,druga,trzecia,czwarta chemia to była dla mnie totalna katastrofa,natomiast
 piątą szóstą zniosłam dużo łagodniej,można powiedzieć light.Powoli odrastają włosy które utraciłam,
wyglądam jak ledwo opierzony ptak.Oczywiście to nie koniec walki,już jest zaplanowany zabieg.
Czekają mnie jeszcze prawdopodobnie naświetlania i hormonoterapia ale już dziś mogę śmiało powiedzieć-warto było.Być może czytają te moje posty kobiety którym brakuje odwagi do podjęcia walki z nowotworem,boją się chemii,chcę tu Wam wszystkim powiedzieć-nie taki "diabeł"straszny.
Skoro ja to zniosłam to dacie radę.W trakcie chemioterapi towarzyszyły mi przeróżne emocje,od mega doła po stany euforii.Chuśtawki nastroju bywały straszne,i my kobiety leczące się reagowałyśmy podobnie.Bodajże przy piątej chemi siedzi obok mnie taka bidulka,podłaczona do kroplówek i zalewa się łzami.Głupio mi się zrobiło nie wiem jak się zachować,sama miałam nie tak dawno podobny nastrój,tak więc pytam-czemu pani płacze?
Ano nie wie dlaczego tak jej się przykro zrobiło i popłakało.Tak na pocieszenie opowiedziałam jak to dzień wcześniej miałam podobnie,naprzemiennie beczałam i awanturowałam się.W końcu stwierdziłam że rozwiodę się z mężem i z torbami go puszczę ha ha.Wielki szacunek dla niego,biedak znosił to wszystko w pokorze,brał na mnie poprawkę.Co to choroba z człowiekiem nie wyczynia :/

wtorek, 3 kwietnia 2012

Trzecia chemia i trochę faktów.

 W obliczu ataku raka wyrusza na wojnę całe ciało.Komórki raka zachowują sie jak uzbrojeni bandyci i stale łamią prawo.Nie przestrzegają żadnych zasad które dotyczą zdrowych komórek,mnożą się bez końca.Są nieśmiertelne, zatruwają organizm wydzielanymi substancjami,powodują stany zapalne.Nowotwór zajmuje naczynia krwionośne,zmusza je do dostarczania tlenu i pożywienia koniecznego do wzrostu.Z czasem zmienia  w guz.Chemioterapia jest jedną z metod zwalczających komórki rakowe,niszczy również komórki jelit,mieszki włosowe,może spowodować bezpłodność.Jednym słowem chemia ma za zadanie zabijać,lecz nie zabić.Na własnej skórze doświadczyłam skutków ubocznych.
Przy trzeciej chemi moja watroba powiedziała pass.09.03.nie podano kolejnego cyklu ze wzgledu na trzykrotnie przekroczone wyniki watrobowe,13.03.podwyższone wartości nadal się utrzymują na tym samym poziomie.Jakby było mało w obrazie usg wątroby wykryto naczynniaka którego wcześniej nie było.20.03.odtrułam się trochę więc podano mi tę trzecią chemię.
Pocieszająca jest wiadomość że guz się zmniejsza,więc nie na darmo cierpię.Mam też wynik badania genetycznego-nie stwierdzono obecności mutacji w genie BRCA1,BRCA2.Jest nadzieja że bedzie dobrze,musi być!W końcu chcę pokazać co niektórym nową jakość życia-ze śmiercią mi do twarzy :)
Są osoby które mnie mijają wielkim łukiem,przypominam im o śmiertelności i przemijaniu.
Na drugim piętrze gliwickiego centrum onkologii jedna z pacjentek radziła żeby nie przyznawać się publicznie do choroby-proszę pani Oni mają nas już za trupy.
Pewnie co niektórzy tak-ale ja im jeszcze pokażę.W końcu jak mówi mój znajomy jestem twarda baba:)

środa, 22 lutego 2012

Moja biopsja gruboigłowa-MAGNUM

17.02.12 Długo będę pamiętać ten dzień.To była kumulacja wydarzeń,prawidłowo drugą chemię miałam dostać 15.02.niestety ze wzgledu na zbyt niski poziom białych ciałek we krwi nie podano mi jej.Biale ciałka to wartownicy naszego organizmu,bronią przed chorobami stanami zapalnymi.17.02.z samego rana zrobiłam badanie krwi następnie pomaszerowałam na zaplanowaną biopsję.Pełna obaw ze strachem oczekiwałam na swoją kolej.Postaram się być obiektywna i opisać to tak by nikogo nie przestraszyć.Wszystko zależy od umiejscowienia guza i od tego jak jest unaczynniony.Mój znajduje się na granicy pacha pierś czyli blisko węzłów chłonnych,i jest na moje nieszczęście bardzo unaczynniony.W gabinecie lekarskim dostałam miejscowe znieczulenie w pierś-nie bolało.Zrobiono mi malutkie nacięcie tak na 0,5 cm przez które wprowadzono igłę grubości druta do robienia swetrów tak na babskie oko.Do pobrania wycinków guza użyto specjalnego pistoletu.Nie patrzałam, nigdy nie patrzę na żadne wkłucia.Pani doktor poinformowała mnie że uslyszę strzał taki metaliczny i poczuje szarpnięcie-i tak było.Pobrano sześć wycinków,w miejsce guza wprowadzono tytanowy znacznik tak by było wiadomo gdzie było ognisko zapalne gdy zacznie znikać po chemi.Rozkrwawiłam im się trochę dostałam opatrunek uciskowy oraz zalecenia spania przez cztery dni w biustonoszu.Jeszcze tego samego dnia tak godzinę po biopsji podano mi drugą chemię,trochę dużo emocji jak na jeden dzień.Jak już pisałam chemia rządzi,pomimo że lekarka zmieniła mi środek przeciw wymiotny to było ciężko.Trochę się martwię druga chemia a ja mam 2,5 kg mniej.

środa, 8 lutego 2012

Moje wlosy padły......

Właśnie dziś zaczęły wypadać,całymi pasmami,blond kosmyki o które tak dbałam.To jednak robi wrażenie i powoduje paraliżujący strach.Zaledwie na chwilę niewielką zaczęłam żyć jak potencjalnie zdrowy okaz-a tu bach.I jeszcze to zatkane ucho,jutro idę do laryngologa na cudem umówioną wizytę.Dziś nikt nikogo nie przyjmuje na już.Mam doła,a następna chemia i biopsja zbliża się dużymi krokami.A tak nawiasem mówiąc to dlaczego wypadają włosy na glowie ? to krzywdzące.Powinny wypaść pod pachami i łonowe.Na co komu wlosy łonowe?Może ktoś wie?


Zwątpienie,nienawiść,drwina        
Chichot losu czy kpina.
Tak dobro w zło się obraca,
I już mi nikt nie powie że powraca.
Przeznaczenie nasz los odmienia,
Niweczy plany i marzenia.
Zło przyszło do domu-weszło cichaczem,
Nie mówiąc nic nikomu.
Jak złodziej się skrada,
Twarz swą ukrywa,
Więc na przekór będę szczęśliwa.
Tylko nocą gdy nikt nie patrzy,
płyną łzy rozpaczy.

Czasem gdy mi źle to przelewam to na papier,więc by nie bylo wątpliwosci to moje własne.

wtorek, 31 stycznia 2012

Chemia rządzi!

Wrócilam do świata żywych.Dnia 25.01.12. dostałam pierwszą chemię w formie trzech kroplówek.Była to tzw czerwona chemia.Sam sposób podania był bardzo komfortowy,w dużej jasnej sali zasiadłam na jednym z bardzo wygodnych i wyposażonych w pilota foteli.Najpierw przez wenflon wprowadzono mi do żyły strzykawką substancję niestety bliżej mi nie znaną przy czym  pani pielęgniarka poinformowała mnie-teraz zapiecze panią w kroku.
Nadstawiłam ucha,przesłyszałam się?Zapiekło jak diabli i natychmiast ustało.Ogólnie rozbawiło mnie-dziwna sprawa wpuszczone w żyłę w ręce, piecze w kroku.Skomentowałam to stwierdzeniem-muszę to mężowi powiedzieć-co wzbudziło ogólną radość.
Pózniej to już dwie godziny przegadane ze współtowarzyszką siedzącą obok,to też się przydaje bo zawsze człowiek się czegoś nowego dowie.
Jazda się zaczęła jak wróciłam do domu,tak koło 17 pojawiły się wymioty-mega wymioty-z częstotliwością co pół godziny,i tak przez 24 godziny.Naprzemiennie gorąco,zimno,organizm walczył ze wszystkich sił by wywalić to z siebie.Bolała mnie głowa,cztery dni spędziłam w łóżku.
Uratowała mnie-MAŚLANKA-dla mnie urosła do roli bohatera tej sytuacji.
Dzis już wiem dlaczego tak reagowałam-jestem osobą cierpiącą na chorobę lokomocyjną-a takie mają pod górkę w trakcie chemioterapi.Mija tydzień czuję sie coraz lepiej,cóż schudłam dwa kilogramy
włosy się trzymają dzielnie,wszystko powoli wraca do normy-do następnego razu 15.02.12. :)))
 

wtorek, 24 stycznia 2012

Rak-kara czy wyróznienie?

No własnie to jest pytanie.Może to głupie ale nie chcę się czuć ukarana,bo niby za co?Owszem jak to w życiu jak sie sypie to wszystko na raz.Jeszcze ten problem z receptami jaki nam zgotowł rząd na początku roku,na szczęście mnie nie bardzo dotyczył.Jutro pierwsza chemia więc wszystko przede mną.Nie byłabym sobą gdybym nie napisała jak to pani z firmy ubezpieczeniowej poddała pod wątpliwość mój wynik z biopsji.Otóż malignae probabiliter carcinomatosae,cellulae neoplasmaticae zinterpretowała jako pojedyncze komórki prawdopodobnie rakowe.Stwierdziła że to za mało by uzyskać gwarantowane świadczenie.Sprawa się wyjasniła po konsultacji dokumentacji medycznej z lekarzem .Tak więc kara czy wyróznienie?Ja na to patrzę inaczej,gdyby nie ta choroba wielu rzeczy bym nie doswiadczyła.Z całą pewnością nie ogoliłabym głowy na łyso nie walczyła z całych sił o pozytywne nastawienie,no i nie napisałabym tego bloga.Ja się czuję wyróżniona do walki z groźnym przeciwnikiem a nie lubię przegrywać.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Strach???

To zadziwiajace jak zmienia się życie po usłyszeniu diagnozy,przekraczamy niewidzialną granicę.I jeszcze potencjalnie zdrowa lecz już wykluczona.Jak wiele rzeczy i spraw ulega przewartosciowaniu.Nie będzie tu chyba zaskoczeniem jeśli napiszę że ulega zmianie stosunek najbliższego otoczenia,ludzie reaguja przeróżnie,generalnie wiekszości jest przykro co na na ogół manifestują bardzo głośno,następnie nie chcą mieć z tym nic wspólnego-bo co ja tu niby mogę.Doskonale pasuje do tej sytuacji bajka Krasickiego "Przyjaciele"cytuję"Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,wśród serdecznych przyjaciól psy zajaca zjadły"Staram się zrozumieć,ludzie sie boją i nie tylko mój strach  ma wielkie oczy.Sa i tacy którzy żyją sensacją po cichu szepczą i karmią się swą wiedzą-na krótki dystans.Jest grono osób którym jstem wdzieczna zdeklarowały swą pomoc jesli zajdzie potrzeba w zwykłych codziennych sprawach.I to jest budujące bo ze strachem trzeba się nauczyc zyć!!!!!

Znowu coś ulożyłam,zapisałam,
myśli nieskromne pozbierałam.

Są w życiu chwile zwątpienia,
już myślisz-nie ma nadzieji cienia.

Jest tylko smutek i żal,
bo życie to maskarada i bal.

Więc tańczmy na parkiecie przeznaczenia.
Włóżmy maski gniewu i przebaczenia.

I niech trwa festiwal zdarzeń
-karnawał marzeń.

Spektakl gniewu i miłości,
feria barw,smaków,życiowej mądrości.

Kurtyzany maskę włóż.
Niech trwa szaleństwo dusz.

Magia ciał rozgrzeje zmysły.
Daj się ponieść by czary nie prysły.

Daj sobie znieczulenie,
niech noc niesie ukojenie.

A na arenie dnia,
niech walka trwa.

wtorek, 10 stycznia 2012

To byly inne święta

Witam wszystkich serdecznie! Właściwie nic nowego od pewnego czasu wiedziałam że coś jest nie tak:/dziewczyny bądźcie czujne! To mój drugi guz w piersi. Pierwszy gruczolako-włókniak nie grożny,ciach i już go nie było.Teraz byłam pewna na 150% odnowiło się. Poszłam prywatnie, chirurg onkolog-profesjonalista. Na pocieszenie usłyszałam-cóż on tu raka nie widzi. Ale-właśnie zawsze jest jakieś Ale przez duże A. Trzeba sie pobadać. Zostałam skierowana na badania natychmiast mamografia,biopsja cieńkoigłowa pod kontrolą usg.Te wielkie przerażone niebieskie oczy-tak o mnie mówił pan doktor. Coś w tym było nie wiem, podświadomość, intuicja, nie wiem. Strach ma wielkie oczy, bardzo duże. I ten wynik malignae probabiliter carcinomatosae,Cellulae neoplasmaticae.Po naszemu komórki złośliwe-Świat się zawalił:/Tak po krótce 25.01.12. pierwsza chemia 17.02.12.biopsja gruboiglowa,muszą wyznaczyć jeszcze jakiś receptor nim guz zacznie znikać po chemi.Nie wiem myślę że dam radę.