wtorek, 31 stycznia 2012

Chemia rządzi!

Wrócilam do świata żywych.Dnia 25.01.12. dostałam pierwszą chemię w formie trzech kroplówek.Była to tzw czerwona chemia.Sam sposób podania był bardzo komfortowy,w dużej jasnej sali zasiadłam na jednym z bardzo wygodnych i wyposażonych w pilota foteli.Najpierw przez wenflon wprowadzono mi do żyły strzykawką substancję niestety bliżej mi nie znaną przy czym  pani pielęgniarka poinformowała mnie-teraz zapiecze panią w kroku.
Nadstawiłam ucha,przesłyszałam się?Zapiekło jak diabli i natychmiast ustało.Ogólnie rozbawiło mnie-dziwna sprawa wpuszczone w żyłę w ręce, piecze w kroku.Skomentowałam to stwierdzeniem-muszę to mężowi powiedzieć-co wzbudziło ogólną radość.
Pózniej to już dwie godziny przegadane ze współtowarzyszką siedzącą obok,to też się przydaje bo zawsze człowiek się czegoś nowego dowie.
Jazda się zaczęła jak wróciłam do domu,tak koło 17 pojawiły się wymioty-mega wymioty-z częstotliwością co pół godziny,i tak przez 24 godziny.Naprzemiennie gorąco,zimno,organizm walczył ze wszystkich sił by wywalić to z siebie.Bolała mnie głowa,cztery dni spędziłam w łóżku.
Uratowała mnie-MAŚLANKA-dla mnie urosła do roli bohatera tej sytuacji.
Dzis już wiem dlaczego tak reagowałam-jestem osobą cierpiącą na chorobę lokomocyjną-a takie mają pod górkę w trakcie chemioterapi.Mija tydzień czuję sie coraz lepiej,cóż schudłam dwa kilogramy
włosy się trzymają dzielnie,wszystko powoli wraca do normy-do następnego razu 15.02.12. :)))
 

wtorek, 24 stycznia 2012

Rak-kara czy wyróznienie?

No własnie to jest pytanie.Może to głupie ale nie chcę się czuć ukarana,bo niby za co?Owszem jak to w życiu jak sie sypie to wszystko na raz.Jeszcze ten problem z receptami jaki nam zgotowł rząd na początku roku,na szczęście mnie nie bardzo dotyczył.Jutro pierwsza chemia więc wszystko przede mną.Nie byłabym sobą gdybym nie napisała jak to pani z firmy ubezpieczeniowej poddała pod wątpliwość mój wynik z biopsji.Otóż malignae probabiliter carcinomatosae,cellulae neoplasmaticae zinterpretowała jako pojedyncze komórki prawdopodobnie rakowe.Stwierdziła że to za mało by uzyskać gwarantowane świadczenie.Sprawa się wyjasniła po konsultacji dokumentacji medycznej z lekarzem .Tak więc kara czy wyróznienie?Ja na to patrzę inaczej,gdyby nie ta choroba wielu rzeczy bym nie doswiadczyła.Z całą pewnością nie ogoliłabym głowy na łyso nie walczyła z całych sił o pozytywne nastawienie,no i nie napisałabym tego bloga.Ja się czuję wyróżniona do walki z groźnym przeciwnikiem a nie lubię przegrywać.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Strach???

To zadziwiajace jak zmienia się życie po usłyszeniu diagnozy,przekraczamy niewidzialną granicę.I jeszcze potencjalnie zdrowa lecz już wykluczona.Jak wiele rzeczy i spraw ulega przewartosciowaniu.Nie będzie tu chyba zaskoczeniem jeśli napiszę że ulega zmianie stosunek najbliższego otoczenia,ludzie reaguja przeróżnie,generalnie wiekszości jest przykro co na na ogół manifestują bardzo głośno,następnie nie chcą mieć z tym nic wspólnego-bo co ja tu niby mogę.Doskonale pasuje do tej sytuacji bajka Krasickiego "Przyjaciele"cytuję"Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,wśród serdecznych przyjaciól psy zajaca zjadły"Staram się zrozumieć,ludzie sie boją i nie tylko mój strach  ma wielkie oczy.Sa i tacy którzy żyją sensacją po cichu szepczą i karmią się swą wiedzą-na krótki dystans.Jest grono osób którym jstem wdzieczna zdeklarowały swą pomoc jesli zajdzie potrzeba w zwykłych codziennych sprawach.I to jest budujące bo ze strachem trzeba się nauczyc zyć!!!!!

Znowu coś ulożyłam,zapisałam,
myśli nieskromne pozbierałam.

Są w życiu chwile zwątpienia,
już myślisz-nie ma nadzieji cienia.

Jest tylko smutek i żal,
bo życie to maskarada i bal.

Więc tańczmy na parkiecie przeznaczenia.
Włóżmy maski gniewu i przebaczenia.

I niech trwa festiwal zdarzeń
-karnawał marzeń.

Spektakl gniewu i miłości,
feria barw,smaków,życiowej mądrości.

Kurtyzany maskę włóż.
Niech trwa szaleństwo dusz.

Magia ciał rozgrzeje zmysły.
Daj się ponieść by czary nie prysły.

Daj sobie znieczulenie,
niech noc niesie ukojenie.

A na arenie dnia,
niech walka trwa.

wtorek, 10 stycznia 2012

To byly inne święta

Witam wszystkich serdecznie! Właściwie nic nowego od pewnego czasu wiedziałam że coś jest nie tak:/dziewczyny bądźcie czujne! To mój drugi guz w piersi. Pierwszy gruczolako-włókniak nie grożny,ciach i już go nie było.Teraz byłam pewna na 150% odnowiło się. Poszłam prywatnie, chirurg onkolog-profesjonalista. Na pocieszenie usłyszałam-cóż on tu raka nie widzi. Ale-właśnie zawsze jest jakieś Ale przez duże A. Trzeba sie pobadać. Zostałam skierowana na badania natychmiast mamografia,biopsja cieńkoigłowa pod kontrolą usg.Te wielkie przerażone niebieskie oczy-tak o mnie mówił pan doktor. Coś w tym było nie wiem, podświadomość, intuicja, nie wiem. Strach ma wielkie oczy, bardzo duże. I ten wynik malignae probabiliter carcinomatosae,Cellulae neoplasmaticae.Po naszemu komórki złośliwe-Świat się zawalił:/Tak po krótce 25.01.12. pierwsza chemia 17.02.12.biopsja gruboiglowa,muszą wyznaczyć jeszcze jakiś receptor nim guz zacznie znikać po chemi.Nie wiem myślę że dam radę.