niedziela, 19 kwietnia 2015

Pakiet DILO i nie tylko.



A miało być tak pięknie, wszystko w jednym miejscu, diagnostyka, leczenie, chirurgia plastyczna, opieka psychologa na wzór Breast Cancer Units,
Nasz Minister nie chce leczyć raka piersi po europejsku,
Po dwóch i pół roku leczenia też dochodzę do takiego wniosku !

Pakiet onkologiczny tzw. DILO, zielona karta, spycha pacjentów będących w trakcie leczenia na plan dalszy, mało tego nam się żadne DILO nie należy-bo co, by to niby, miało zmienić w naszej sytuacji ???
Piszę w oparciu o własne doświadczenia z ostatniej wizyty w Instytucie Onkologii.
Źle to wszystko wygląda, tłumy zdesperowanych ludzi, brak dostępu do badań typu PET, Scyntygrafia, Tomograf, brak dostępu do nowych leków, nierefundowane np.Pertuzumab lub Perjeta.
Gdy zasygnalizowałam że może należało by wykonać jakieś poważniejsze badanie, pani doktor uświadomiła mi że są inne narzędzia diagnostyczne-jasne, będą na okrągło robić prześwietlenie, usg, mammografię i ciągle mieć jakieś wątpliwości do rozwiania,

Już nie czuję się wyróżniona w jakikolwiek sposób do walki z nowotworem, póki co to walka z chorym systemem.
Dziś odczuwam skutki chemii, radioterapii, szkoda że nikt nie informuje pacjentów wcześniej o tym czego można się spodziewać.
Po dwóch latach brania Tamoksifenu muszę iść do szpitala zrobić Abrazję z wynikiem histopatologicznym, trzeba wykluczyć przerzut, taka to tabletka z piekła rodem.


PÓKI CO W SERCU WIOSNA :)