czwartek, 24 września 2020

Leczenie w czasach Covid 19, popełniłam posta.

 Kiedy nam Rakowcom wydawało się - nie, nie wydawało się, było trudno, trudno się zdiagnozować, trudno dobrać terapię, ciężko trafić do dobrego specjalisty - to żeby było jeszcze trudniej los zesłał nam Covid 19. Nie tylko Nam - to globalny problem, dotyczy wszystkich.

Teraz stres związany z leczeniem jest podwójny, by nie napisać potrójny, potęguje się, nie dość, że boimy się czy wdrożone leczenie się powiedzie, czy nie będzie przerzutów.  to przez wzgląd na osłabioną odporność jesteśmy narażeni na wirusa Covid 19 - niejednokrotnie śmiertelną chorobę, zdarza się przebiegającą bezobjawowo - a to już wyższa szkoła jazdy😏

Wszystkie Szpitale, Instytuty, Centra medyczne, lekarze POZ, zamknęły przed nami swoje podwoje, teraz obowiązuje teleporada 😟 . Piszę oczywiście ze swojego punktu widzenia, dotknęło mnie to osobiście. Ja swoje zaplanowane badania wykonałam w umówionym terminie, natomiast instytut odwołał moją wizytę, informując mnie smsem:

,,Centrum Chorób Piersi: wizyta kontrolna odbędzie się w późniejszym terminie jako teleporada .  Proszę wykonać zaplanowane badania zgodnie z ich terminem. W razie potrzeby prosimy o kontakt wcześniej, nr tel. xxxxxx lub e-mail xxxxx "

Minęło półtora miesiąca, cisza w eterze, nikt nie dzwoni, nikt nie pisze, rozumiem badania wyszły dobrze, jedna pacjentka mniej 😕. Wpierw w wynikach napisano  G3 a teraz się mnie pozbywają? no dobra pierwsze koty za płoty, sytuacja jest dynamiczna, może ktoś sobie przypomni. Tak naprawdę jestem przerażona, to tak jakby ktoś zabrał mi parasol ochronny, który  wcześniej rozpostarł nade mną.

Tematy ginekologiczne jakoś ogarnęłam, tradycyjnie, jak co dwa lata ( no nie, badam się znacznie częściej) pozbyłam się endometrium. Kto wie, ten wie, to zabieg w narkozie, wykonywany w warunkach szpitalnych. Przez wzgląd na Covid 19 w warunkach szczególnych, 30 minut czekałam na dworze by wejść na izbę przyjęć. Ale po kolei, tydzień przed zabiegiem zadzwoniła miła pani, poinformowała mnie, że mam się naszykować na dobowy pobyt. Wiedziona doświadczeniem poprzednich zabiegów, naszykowałam się - wiadomo ręcznik, koszulka (  idąc na taki zabieg warto zabrać koszulkę nocną ) szlafrok, kapcie, jakaś chemia, obowiązkowo duża woda mineralna, pokrótce pisząc miałam tę torbę....no do najmniejszych nie nalężała. Aaaaaa i podpaski koniecznie, bez tego ani rusz. Czasy szczególne to i ilość papierów przy przyjęciu większa, ogarnęłam temat. Dalej wszystko dzieje się w tempie expressowym, jadę na oddział.

Kameralna sala, cztery łóżka, świetny widok za oknem. - Proszę wybrać sobie łóżko. Ups - myślę sobie, spędzę tu dobę, waham się na które się zdecydować. - Proszę natychmiast przebrać się w tą flizelinową koszulkę wycięciem do przodu, już zaraz jedziemy na zabieg. - No nieźle, niezłe tempo - myślę sobie, nie ma czasu na stres. Szybko zrzucam swoje ubrania, plączę się w spodnie 😄. Jestem już prawie gotowa gdy słyszę kolejne polecenie - proszę jeszcze skorzystać z toalety- dobra - biegiem pędzę do toalety, w flizelinowej, przezroczystej koszulce, bez bielizny, znaczy się majtek😂. Na szczęście jestem tu sama, nikt mnie nie widzi. Jeszcze tylko przemywam ręce, na korytarzu już czeka pielęgniarka z łóżkiem. Chwila konsternacji, na stopach mam klapki których nie mogę zabrać na zabieg. Celnym rzutem umieszczam je w sali. - O Matko Bosko - wymsknęło mi się. - Nie ma tu Matki Boskiej - odpowiada pielęgniarka, jestem tylko ja. - Jak to niema ??? a własnie, że jest, ta sprawa została już dawno omodlona - ripostuję.. 

No i niech mi ktoś powie, że nie ma Covid 19, że nie ma wirusa - to po co się tak wystroili? kosmiczne kombinezony, maseczki, przyłbice, rękawice 😃. Czego się obawiają ??? Bardzo sympatyczna pani anestezjolog przeprowadza ze mną wywiad, wenflon już w ręce mam, za chwilę wpadnę w objęcia Morfeusza, ostatnie pytanie - czy ma pani sztuczną szczękę ?  Nie wiem, odpowiedziałam lub nie, niemniej moje pierwsze zdanie po wyjściu z narkozy brzmiało - nie mam swoje zęby !  Tak się szykowałam na dobę, tak się szykowałam......dwie godziny po zabiegu dostaję wypis do ręki - może pani iść do domu. 

Telefon do przyjaciela - przyjedż po mnie, wychodzę, mam wypis ! Haaa, miał swoje plany, pokrzyżowałam je. Tak bywa. No to przebrana, wlokę to wypakowane torbisko przez szpitalny korytarz, prosto do windy. Marzę o tym by ponownie położyć się do łóżka. Takie to chorowanie w czasach zarazy 😃 Obyśmy tylko zdrowi byli, noszenie masek to małe utrudnienie, bardzo niewielkie, jeśli ma nas uchronić przed tą straszną chorobą, to chyba warto. 

Pozdrawiam.